W ostatnim meczu 26. kolejkę meczu T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Polonii Warszawa pokonali 2:1 Cracovię Kraków. Goście tego spotkania po tej porażce, są coraz bliżej spadku z najwyższego szczebla rozgrywek. Podopieczni Tomasza Kafarskiego wyszli do tego starcia zupełnie bez życia i woli walki o zwycięstwo. Po ich grze można śmiało stwierdzić, że zespół jest w rozsypce, a także jest już pogodzony z najgorszym.
Czarne Koszule wyszły na prowadzenie już po trzech minutach gry. Sędzia Adam Lyczmański zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego po zdarzeniu Wojciecha Kaczmarka z Władimirem Dwaliszwili. Sam poszkodowany okazał się pewnym egzekutorem. Polonia choć dominowała, to jednak na kolejnego gola kibice przy Konwiktorskiej musieli czekać do 70 minuty. Tomasz Brzyski przedarł się lewą stroną zagrał do Caniego, a ten zdobył swoją 11. bramkę w sezonie. Honorowego gola w ostatnich minutach meczu strzelił Koena van der Biezena, trafiając z rzutu karnego.
- Wprawdzie zdobyliśmy szybko gola, ale z każdą minutą Cracovia coraz dłużej utrzymywała się przy piłce. Straciliśmy dużo sił. W końcówce spotkania rywale zepchnęli nas do defensywy, zrobiło się nerwowo. Gdyby to spotkanie trwało dłużej, wcale nie jestem pewien, czy dowieźlibyśmy korzystny wynik do końca - powiedział po meczu Czesław Michniewicz.
