Kolejne dramatyczne spotkanie zaserwowali swoim kibicom piłkarze Śląska Wrocław. Podobnie jak w pierwszym spotkaniu tak i teraz, to podopieczni Oresta Lenczyka byli zdecydowanie lepszą drużyną, lecz niestety nie potrafili udokumentować tego zdobyciem bramki. Okazji na to było wiele, a nawet można by napisać bardzo wiele licząc też pierwsze spotkanie. Wynik rywalizacji musiały rozstrzygnąć dopiero rzuty karne, które nie przypadkowo uważane są za loterię. W tej "bonusowej" grze lepsi okazali się piłkarze Śląska Wrocław, którzy po dwóch świetnych interwencjach Kelemna, awansowali do kolejnej rundy Ligi Europejskiej.
Piłkarze Śląska w pierwszej połowie spokojnie kontrolowali przebieg spotkania, czekając tylko na dogodną okazję, aby zagrozić bramce rywali. Okazji w tej części gry było kilka, jednak nieskuteczność m.in. Diaza nie pozwoliła wicemistrzom Polski zdobyć upragnionej bramki, która zapewniłaby im spokojniejsza grę. Lekarstwem na zdobycie gola nie okazał się także holenderski super strzelec Voskamp, który wszedł po upływie godziny gry. W końcówce regulaminowego czasu gry, jedyne zagrożenie jakie płynęło ze strony gospodarzy to stałe fragmenty gry.
Dogrywka trwająca trzydzieści minut, była tylko odzwierciedleniem tego, co mogliśmy zobaczyć przez ostatnie 180. minut. Już na jej początku Śląsk mógł wyjść na prowadzenie, jednakże sędzia odgwizdał spalonego w sytuacji gdzie przed Sebastianem Milą było jeszcze... trzech zawodników. W 103. minucie dwukrotnie strzelał Cetnarski, ale i on nie mógł umieścić piłkę w siatce. Najpierw jego strzał został zablokowany, a przy dobitce piłkę z linii bramkowej wybił obrońca. Zmęczeni i wymoknięci przez deszcz piłkarze z Wrocławia dopiero w serii rzutów karnych dali popis swoich umiejętności strzeleckich, gdzie za każdym razem piłka wpadała do siatki.