Artur Szpilka (16-0, 12 KO) od dnia dzisiejszego miał przebywać już w Stanach Zjednoczonych i czekać na pojedynek z Bryantem Jenningsem (17-0, 9 KO), który zaplanowany jest na 25 stycznia. Cała podróż przebiegała bez zastrzeżeń, jednak gdy Polak wylądował na lotnisku w Chicago od razu został zatrzymany po tym jak wysiadł z samolotu, bowiem odmówiono mu pobytu na terenie USA. Nasz pięściarz niedługo potem wsiadł do kolejnego samolotu, którym wrócił do Monachium. Teraz trwa gorączkowe załatwianie wszystkich niezbędnych dokumentów, aby "Szpila" mógł stoczyć zaplanowaną walkę.
- Strażnicy czekali na mnie, zapytali się czy to ja boksuję na HBO, a potem zaprosili mnie na bok. Przekreślili mi ważną do 2018 roku wizę i powiedzieli, że jest nieważna. Według nich moja wizja jest nieważna, powiedzieli, że potrzebuje waiver, żeby móc przebywać w USA. Zawsze pytano mnie na lotnisku, za co siedziałem w więzieniu, odpowiadałem, że za bójki i przechodziłem dalej. Teraz było inaczej, kazano mi wracać do Polski Jestem niesamowicie wkurw.... całą sytuacją, nie rozumiem o co chodzi, coś tu nie gra. Jestem zmęczony, wkurw...., ale mam nadzieję, że uda się wszystko załatwić na czas - powiedział pięściarz z Wieliczki.dfgfd
