Arsenal Londyn po niedawnej porażce 0:4 z AC Milanem w Lidze Mistrzów, miał odgryźć się w 1/8 finału Pucharu Anglii na Sunderlandzie. Kanonierzy jednak zawiedli po raz drugi, przegrywając tym razem 0:2 z Czarnymi Kotami. W bramce goście od pierwszych minut wystąpił Łukasz Fabiański. Polski bramkarz musiał wyjmować pierwszy raz piłkę z bramki w 40. minucie - mocnym uderzeniem popisał się Kieran Richardson, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od Sebastiena Squillaciego.
W drugiej połowie podopieczni Arsena Wengera dalej prezentowali się bardzo przeciętnie. Ekipa ze Stadium of Light wykorzystał to w 78. minucie - piłka po strzale Larssona trafiła w słupek, a po chwili Alex Oxlade-Chamberlain zanotował samobójcze trafienie.
- Graliśmy z zaangażowaniem i wykrzesaliśmy z siebie ostatnie resztki sił. To był ciężki mecz. Graliśmy trzy razy z rzędu na wyjeździe, za każdym razem na kiepskich murawach. Walczyliśmy dziś do upadłego. Nie mieliśmy szczęścia, ponieważ należał nam się karny, którego nie odgwizdał pan Webb. Ponadto, gol na 1-0 to był pierwszy strzał Sunderlandu na bramkę. Potem musieliśmy gonić wynik i zaryzykować, w konsekwencji czego zostaliśmy skarceni przy kontrataku. Mieliśmy większe posiadanie piłki, ale nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie - głównie dzięki świetnej defensywie Sunderlandu - powiedział po meczu trener Arsenalu.
