74 osoby zginęły w starciach pseudokibiców do jakich doszło po meczu Al-Masry z Al-Ahly. Jest to jedna z największych tragedii w historii futbolu. Kibole wtargnęli na murawę zaraz po końcowym gwizdku, a piłkarze musieli szybko uciekać do szatni. Jak twierdzą świadkowie cała zadyma była planowana już wcześniej, bowiem fani obu drużyn zabierali ze sobą na mecz m.in. noże i kije. - To nie jest piłka nożna. To wojna. Ludzie giną na naszych oczach. Nie ma karetek, nie ma ochrony! – mówił jeden z piłkarzy.
- Ludzie błagają o pomoc. Przez ponad godzinę służby nawet nie zareagowały – relacjonował Khalil Fahmy, korespondent Sky Arabia. Nad całym zajściem dopiero po kilku godzinach zapanowało wojsko. Ochrona i policja znajdująca się w tym czasie na stadionie, była bezradna wobec takiej ilości osób. - To nie jest piłka, ale wojna! Ludzie umierają na naszych oczach! Najgorsze jest to, że nie ma w tej chwili ani ochrony, ani karetek pogotowia. Straszna sytuacja, na pewno nikt o niej nie zapomni - mówił Mohamed Aboutrika, reprezentant Egiptu i gracz Al-Ahly.
Wiadomo, że około tysiąca ludzi zostało rannych, jednak jak na razie nie wiadomo u ilu z nich stan zdrowia zagraża życiu. Głównodowodzącego egipskich wojsk - Mohamed Hussein Tantawi, wysłał w miejsce zamieszek helikoptery, którymi ewakuowano piłkarzy, kibiców oraz rannych.
Kontuzjowany w bijatyce bramkarz Al-Ahly, jest w szoku po tym do czego doszło po meczu - Ludzie umierali na naszych oczach. To koniec. Wszyscy podjęliśmy decyzję, że nie będziemy już grać w piłkę. Jak mamy grać po śmierci ponad 70 osób? Nawet nie moglibyśmy o tym myśleć - powiedział Ikrami.
W historii piłki nożnej doszło już do kilku tragedii, o których pamięta cały świat.