Sobotni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Engelbergu był teatrem dwóch aktorów – Austriaka Gregora Schlierenzauera i Szwajcara Simona Ammanna.
W pierwszej serii skoków do rywalizacji włączył się wiatr. Istniały nawet obawy, że dzisiejsze zawody zakończą się po pierwszej serii skoków. Po raz kolejny potwierdziła się stara prawda, że jeżeli skoczek jest w życiowej formie to pogoda nie jest w stanie mu przeszkodzić.
Gregor Schlierenzauer skoczył w pierwszej serii w doskonałym stylu 137 metrów. Jednak to nie on cieszył się z prowadzenia po pierwszej serii. Skaczący po nim Ammann pokazał, że tanio skóry nie sprzeda i skoczył 138 metrów. Otrzymał co prawda gorsze noty za styl, jednak odległość zrobiła swoje i to on prowadził po pierwszej serii różnicą 0,8 punkta.
W drugiej serii skoków większą odpornością psychiczną wykazał się Schlierenzauer, który skoczył na odległość 130 metrów. Szwajcarski Harry Potter odpowiedział odległością „tylko” 129 metrów. W efekcie Ammann musiał zadowolić się drugą lokatą. Podium uzupełnił Austriak Andreas Kohler, który pewnie zajął trzecie miejsce.
Polacy w konkursie wypadli blado. Do serii finałowej zdołało zakwalifikować się tylko dwóch Polaków – Adam Małysz (122 metry) i Kamil Stoch (120,5 metra). Druga seria okazała się fatalna dla Małysza, który po skoku na odległość 117,5 metra zakończył zawody na odległym 23. miejscu. Kamil Stoch w drugiej serii skoczył 121 metrów i ostatecznie zajął 17. miejsce.
Łukasz Rutkowski i Stefan Hula uplasowali się zgodnie na 37. miejscu. Na 40. pozycji zakończył zawody Marcin Bachleda. Krzysztof Miętus oddał najsłabszy skok w całej stawce i uplasował się na mało zaszczytnej ostatniej pozycji wśród startujących zawodników.
