Za nami kolejny pojedynek polskiej reprezentacji w ramach przygotowań do turnieju finałowego Mistrzostw Europy w 2012 roku. We wtorek w Montrealu biało-czerwoni zmierzyli się z Ekwadorem.
Do tego spotkania, podobnie jak do meczu z USA, Polacy przystąpili z zamiarem przełamania bardzo niekorzystnej serii pojedynków bez zwycięstwa - ostatni raz wygrali pół roku temu z Bułgarią (2:0).
Nasi zawodnicy wyszli w składzie: Tytoń, Piszczek, Glik, Żewłakow, Ł. Mierzejewski, Murawski, A. Mierzejewski, Wołąkiewicz, Obraniak, Smolarek i Lewandowski.
W pierwszej jedenastce Ekwadoru znaleźli się: Banguera, Checa, Campos, Paredes, Noboa, Minda, Arroyo, Ayovi, Saritama, Guerron i Benitez.
Premierowa połowa spotkania to nudna, pełna fauli i chaosu gra obu zespołów. Jedną z nielicznych, groźnych sytuacji Polacy stworzyli w 14. minucie, kiedy to piłka trafiła w poprzeczkę po strzale Wołąkiewicza. Ekwadorczycy odpowiedzieli szybką akcją, po której sędzia nie uznał bramki strzelonej ze spalonego przez Guerrona.
Kolejną bramkową sytuację Ekwadorczycy wypracowali sobie w 35. minucie - tym razem arbiter zaliczył trafienie Beniteza. Do końca pierwszej części spotkania biało-czerwoni zdołali odpowiedzieć jedną poważną akcją - Banguera instynktownie obronił strzał głową Smolarka.
W drugiej połowie jakość gry obu drużyn nie uległa zmianie. Zarówno piłkarze z Ameryki Łacińskiej, jak i Polacy prezentowali się niezwykle ospale. W 63. minucie, po dośrodkowaniu Obraniaka z rzutu wolnego i zamieszaniu pod ekwadorską bramką, Smolarek zdołał wepchnąć piłkę do siatki rywali.
Po kolejnych 17 minutach słabych zawodów, drugą bramkę dla reprezentacji polski zdobył Obraniak, który ładnym strzałem zza pola karnego pokonał ekwadorskiego bramkarza. W 78. minucie do remisu doprowadził Benitez, który po raz kolejny wykorzystał nieudolność polskich obrońców.
Do końca meczu żadna z ekip nie zdołała zmienić wyniku. Spotkanie zakończyło się takim samym rezyltatem, jak zawody z USA. Jednak dzisiejszy pojedynek w niczym więcej nie przypominał tego stoczonego w Chicago.
