Orlando Magic w czwartym spotkaniu play-off z Boston Celtics, walczyło zaciekle i wygrało po dogrywce 96:92. W rywalizacji do czterech zwycięstw, Magic przegrywają teraz 1:3 i już w środę, na własnym boisku będą mieli okazję poprawić wynik.
Magic mocno zaczęli starcie i tym razem nie pozwolili gospodarzom wyjść na prowadzenie. Podopieczni Stana van Gundy’ego byli aktywni w obronie i atakowali skuteczniej niż we wcześniejszych meczach. To po 9 minutach przyniosło im przewagę 23:15.
W drugiej kwarcie koszykarze z Orlando prowadzili nawet 10 punktami, ale obudził się Pierce, który szybko zmniejszał starty Celtics. Mimo tego, goście długo utrzymywali przewagę, którą stracili dopiero w trzeciej kwarcie.
Na dwie i pół minuty przed końcem spotkania Magic byli o 7 punktów lepsi (85:78), ale gospodarze zmobilizowali się do lepszej gry i punktowali. Zacięta rywalizacja przyniosła remis 86:86 i dogrywkę, w której przez 120 sekund piłka nie wpadła do kosza. W końcu Nelson w niecałą minutę, dwa razy trafił trójkę. Po tym obudził się Allen i zaczął zdobywać punkty dla gospodarzy, ale jego koledzy nie mieli już sił na dalszą walkę i spotkanie o finał NBA przegrali 92:96.
Mecz w Bostonie był pełen emocji i ładnych akcji. Czołowi zawodnicy obu drużyn – Dwight Howard, Ray Allen, Jameer Nelson i Paul Pierce – zagrali świetnie. W dobrym stylu zdobywali punkty i zbierali piłki.
Orlando Magic we wczorajszym spotkaniu zastosowało nową taktykę, dzięki której udało mu się pokonać obronę Celtics. Zawodnicy odzyskali nadzieję na awans do finału NBA, ale czeka ich ciężka przeprawa. Jeżeli im się uda będą pierwszą drużyną w historii, która stan rywalizacji 0:3, poprawiła na 4:3.
