Tak jak można było się tego spodziewać, sobota nie przyniosła żadnych sensacyjnych rozstrzygnięć w 14. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. Jakby tego było mało gospodarze wygrywając swoje spotkania nie stracili nawet żadnej bramki - co tylko świadczy o ich dominacji w tych meczach. W najciekawszej konfrontacji Legia Warszawa pokonała 3:0 Lechię Gdańsk, prowadzoną przez nowego trenera - Rafała Ulatowskiego.
Wynik tuż przed przerwą otworzył Ivica Vrdoljak, a dziesięć minut po przerwie fantastycznym strzałem podwyższył Rafał Wolski. Rezultat ustalił w 84. minucie niezawodny w ostatnim czasie Miroslav Radović. Goście zupełnie nie mieli pomysłu na pokonanie drużyny ze stolicy. Porażka jak najbardziej zasłużona. Z taką grą Lechia będzie musiała sporo się namęczyć, aby utrzymać się w lidze.
Takim samym wynikiem zakończyła się rywalizacja GKSu Bełchatów z Łódzkim KS. Również Ryszard Tarasiewicz nie może zaliczyć udanego debiutu w roli szkoleniowca. Przebieg meczu wyglądał podobnie jak w Warszawie - a nawet bramki padały niemal w tych samych minutach spotkania. Różnica w meczu była tylko taka, że to spotkanie było bardziej wyrównane. Swoje konto strzeleckie po tym meczu poprawili Paweł Buzała, Miroslav Bozok, Grzegorz Baran. Otwarcie trzeba jednak przyznać, że goście na pewno nie zasłużyli na tak wysoką porażkę.
Zupełnie inny mecz był w Chorzowie, gdzie Ruch podejmował ostatnią Cracovię. Pasy walczyły bardzo dzielnie i ambitnie o jak najlepszy rezultat, przez co Niebiescy mieli bardzo ciężko ze strzeleniem bramki. Udało im się to dopiero po upływie godziny gry. Do bramki Wojciecha Kaczmarka trafił... Łukasz Nawotczyński, notując samobójcze trafienie. Goście próbowali odrobić straty, lecz bezskutecznie. Na siedem minut przed końcem meczu pogrążył ich Paweł Abbott, ustalając wynik spotkania. Najlepszym zawodnikiem meczu był Marek Zieńczuk, który zanotował dwie asysty.