T-Mobile Ekstraklasa: Ruch Chorzów rozgromił ŁKS, remis w Kielcach i w Gdańsku

Dwa remisy i tylko jedno zwycięstwo – to bilans wczorajszych spotkań 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Ze zdobycia kompletu punktów mogą cieszyć się tylko piłkarze Ruchu Chorzów, którzy pokonali 4:0 ŁKS Łódź w wyjazdowym spotkaniu. Bez trenera Michała Probierza gospodarze grali tak, jak grali na początku sezonu – czyli nijak. Już w 7. minucie stracili bramkę po trafieniu Piotra Stawarczyka, któremu piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Marek Zieńczuk.
W pierwszej połowie więcej goli nie padło, choć wynik mógł być znacznie wyższy. Niebiescy widząc, że ŁKS nic nie gra, rzucili się od razu do do ataków. Kolejna bramka padła pięć minut po wznowieniu gry. Rafał Grodzicki wykorzystał dobrą centrę z rzutu rożnego i podwyższył wynik spotkania. Piętnaście minut później na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Piech, a dwie minuty później wynik ustalił Paweł Abbott. Zespół prowadzony w tym meczu przez Tomasza Wieszczyckiego (ostatnio ekspert - komentator stacji Canal+) nie mógł poradzić sobie z dziś dobrze grającym Ruchem. Również cztery bramki mogli oglądać kibice w Kielcach, gdzie ich drużyna zremisowała 2:2 z GKS-em Bełchatów. Korona wyszła na prowadzenie w 17. minucie spotkania. Aleksandar Vuković dośrodkował piłkę wprost na głowę Stano, a ten umieścił ją w siatce. Nie minęło pół godziny gry, a po ostrym wślizgu Grzegorza Lecha na Bożoku zaczęła się bójka. Najbardziej aktywny był Jacek Kiełb, który jak widać wraz z włosami na głowie (ogolił się na łyso) stracił i rozum. Zawodnik miał już na swoim koncie żółtą kartkę, lecz to nie przeszkodziło mu w tym, aby rzucić się do szarpaniny, za co wyleciał z boiska. Korona choć osłabiona to jednak tuż przed przerwą zdołała podwyższyć wynik spotkania - z rzutu wolnego fantastycznie uderzył Lisowski. Goście choć grali z przewagą jednego zawodnika to ze zdobywaniem bramek mieli dalej problemy. Dopiero na kwadrans przed końcem meczu gola kontaktowego zdobył Tomasz Wróbel. Remis udało się uratować w ostatniej minucie. Maciej Mysiak efektownym szczupakiem zapewnił swojej drużynie jeden punkt.

Niezwykle słabe widowisko było w Gdańsku, gdzie Lechia zremisowała bezbramkowo z Widzewem Łódź. Pierwsza połowa okazałą się wielką pomyłką, a najlepiej o tym świadczy to, że piłkarze zostali wygwizdani już po jej zakończeniu. Druga połowa nie była lepsza od drugiej - zdecydowanie więcej działo się na trybunach. Kibice machali chusteczkami i wywieszali pożegnalne transparenty dla trenera Kafarskiego. Co ciekawe, w ostatnich meczach Lechia strzeliła tylko jedną bramkę – największy sęk kwi chyba tutaj.