2013.05.04// P. Rączka
Ronnie O'Sullivan pokonał 17-11 Judda Trumpa w półfinale mistrzostw świata i awansował do wielkiego finału. Obrońca tytułu zmierzy się w nim z Rickym Waldenem lub Barrym Hawkinsem. 37-letni Anglik nie powinien mieć większych problemów z odniesieniem kolejnego zwycięstwa i zdobycia trofeum, gdyż bez względu z kim zagra, będzie zdecydowanym faworytem. Inna sprawa, że obaj rywale prezentują bardzo słabą formę, przez co drugi półfinał pozostawia bardzo wiele do życzenia, jeśli chodzi o jego widowiskowość i "profesjonalizm".
Tytuł mistrzowski w poprzednim sezonie dla "Rakiety" nie był żadnym zaskoczeniem. Inaczej jest w tym roku, gdzie O'Sullivan wrócił do stołu po rocznej przerwie. Choć jego rywale w trakcie sezonu rozegrali setki frejmów, to można stwierdzić kolokwialnie, że nic im to nie dało. Fachowcy mają spory problem do zgryzienia, bowiem muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to Ronnie – niemal jak zawsze – jest kilka lat przed innymi, czy po prostu rywale prezentują się w mistrzostwach tak słabo.
Odpowiedź mimo wszystko nasuwa się jedna – wrócił wielki mistrz i nikt nie jest w stanie go zatrzymać, a rywale nie dość, że przegrywają, to można śmiało stwierdzić, że są przez niego wręcz pożarci. O'Sullivan nie daje im praktycznie żadnych szans na zwycięstwo i choć czasem powinie mu się w jakimś frejmie noga, to szybko pokazuje, że był to tylko przypadek przy pracy.