Do sporej sensacji doszło w derbach Barcelony, gdzie mistrzowie Hiszpanii dość niespodziewanie zremisowali 1:1 w wyjazdowym spotkaniu z Espanyol. Jak to bywa często, mecze derbowe rządzą się swoimi prawami - tak było i tutaj. Duma Katalonii zaczęła po swojemu, czyli szybko zdobyła bramkę po czym miała kontrolować przebieg meczu. W 16. minucie dośrodkowanie Daniela Alvesa wykorzystał Fabregas.
Stracona bramka nie podcięła skrzydeł gospodarzom, którzy dalej konsekwentnie grali swoją piłkę i nie pozwalali FC Barcelonie rozwinąć skrzydeł. Gdy mecz dobiegał końca, a wszyscy w około spodziewali się skromnego zwycięstwa Blaugrany, na cztery minuty przed końcem wyrównał Alvaro Vazquez. Messi i spółka po stracie gola rzucili się do mocnego ataku. Piłka po jednym ze strzałów trafiła w spojenie, a po innym w... rękę obrońcy. Sędzia jednak nie widział tej sytuacji i nie podyktował rzutu karnego.
- Espanyol bardzo dobrze wykonał swoją pracę. Druga połowa przebiegała pod nasze dyktando, chociaż rzadko gościliśmy w polu karnym przeciwnika. Nie mogę być niezadowolony z zespołu. Ten wynik nic nie oznacza. To się zdarza w futbolu. Trzeba patrzeć na to, co sami możemy kontrolować, na to, czego sami nie zrobiliśmy. Nie sądzę, żebyśmy przegrali już ligę. - powiedział po meczu Josep Guardiola.
