W meczu 35. kolejki Premier League piłkarze Manchesteru City zremisowali 4:4 z Evertonem i mocno skomplikowali sobie drogę do obrony mistrzowskiego tytułu. Czerwony Diabły mają obecnie trzy punkty przewagi nad Manchesterem City, a do tego już niebawem spotkają się z nimi na boisku - sytuacja zrobiła się tak dramatyczna, niczym w hiszpańskiej Primera Division przed Gran Derbi.
Wynik meczu otworzyli gracze Evertonu, który nie wygrali na Old Trafford od 20 lat. Jeszcze przed przerwą gospodarze zdołali wyrównać po bramce Rooneya. Kwadrans po wznowieniu gry podopieczni Alexa Fergusona prowadzili już 3:1, po golach Welbecka i Naniego. W 67. minucie bramkę kontaktową strzelił Fellaini, jednak chwilę później Rooney znów trafił do siatki. Wszystko wskazywało na to, że Manchester zgarnie trzy punkty, jednak w ostatnich siedmiu minutach gry Jelavić i ponownie Fellaini, odebrali rywalom dwa "oczka".
- To sprawia (wynik - przyp. red.), że mecz na Etihad naprawdę zadecyduje o tym, kto zostanie mistrzem Anglii. Ponownie sami skomplikowaliśmy sobie sytuację, lecz pojedziemy tam, doskonale wiedząc, iż jesteśmy w stanie uzyskać korzystny rezultat. Teraz w naszych głowach jest wywiezienie z Etihad dobrego wyniku i nie widzę powodu, dla którego tak nie miałoby się stać. Przed nami ciężki, derbowy pojedynek, lecz one zawsze takie są. Tym razem na pewno nie będzie inaczej - powiedział Ferguson o zblizającej się potyczce z Manchesterem City.
