Bogdan Wenta na lata wpisał się w historię polskiego sportu. To za jego czasów, gdy był selekcjonerem reprezentacji polski piłkarzy ręcznych, dyscyplina ta stała się niemal sportem narodowym, a emocje jakie przeżywaliśmy oglądając mecze Biało-Czerwonych, będziemy mogli opowiadać następnym pokoleniom. Obecny szkoleniowiec Vive Kielce nie chce wskazywać swojego następcy, ba, wstydzi się za niektórych, że chodzi im tylko o pieniądze, a nie o dobro reprezentacji.
- Docierają do mnie różne sygnały, niektóre kandydatury są po prostu śmieszne. Jeden człowiek do mnie zadzwonił. Rozmawialiśmy, a ja zastanawiałem się, kiedy wreszcie padnie to pytanie. Padło po około siedmiu minutach: ile mogę tu zarobić? Oczywiście pieniądze się liczą, ale w przypadku reprezentacji narodowej nie powinny znajdować się na pierwszym miejscu - oburza się były selekcjoner, który zrezygnował z kadry po nieudanej krucjacie olimpijskiej.
.jpg)
Wenta przyznał, że praca w reprezentacji powinna być wyzwaniem, a nie miejscem do zarabianie ogromnych pieniędzy. On sam gdy zaczynał prace jako trener późniejszych "Orłów Wenty" nie miał umowy o pracę, telefonu służbowego i innych udogodnień - nie mógł nawet liczyć na dodatki za awanse i sukcesy.
.jpg)
