Piłkarska reprezentacja Polski w towarzyskim spotkaniu rozgrywanym na Stadionie Miejskim w Poznaniu pokonała 2:1 Węgry. Był to 32 mecz obu reprezentacji, lecz dopiero ósme zwycięstwo naszych piłkarzy w historii tej bezpośredniej rywalizacji.
Polska dominowała w pierwszej połowie, o czym świadczyło chociażby posiadanie piłki – około 65 procent. Choć Biało Czerwoni chcieli pobawić się w FC Barcelonę, to jednak jeżeli chodziło już o przełożenie tego na ofensywne, tak kolorowo nie było. Naszym kadrowiczom głównie brakowało skuteczności i precyzji, a rozgrywanie piłki na nowo położonej murawie również nie ułatwiało zadania. Goście pierwszą groźną akcje na bramkę Fabiańskiego przeprowadzili dopiero w 19. minucie, jednak strzał Komana nie mógł zagrozić bramkarzowi Arsenalu.
Polacy największy przebłysk w grze w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, mieli po upływie pół godziny gry. Wreszcie w 37. minucie udało im się sforsować Węgierską obronę. Adrian Mierzejewski oddał strzał z dystansu, bramkarz nie zdołał złapać piłki, a dobił ją Paweł Brożek.
Druga połowa nie była już tak dobra w wykonaniu podopiecznych Franciszka Smudy, jak pierwsza. Węgrzy przejęli inicjatywę, stosowali także pressing nie pozwalający Polakom na dłuższą wymianę piłki. W trakcie były też dokonywane zmiany, co zupełnie rozbijało grę Biało Czerwonych. W 78. minucie padła wyrównująca bramka, a jej autorem był Eleka, który wręcz ośmieszył naszą obronę. Warto zaznaczyć, że nasi piłkarze do tego czasu nie oddali jeszcze żadnego celnego strzału na bramkę – w drugiej połowie.
Na cztery minuty przed końcem meczu do zwycięstwa poprowadziła nas niezawodna dwójka zawodników Borussii Dortmund – Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski dograł piłkę do "Lewego", a ten dostawiając tylko nogę, zrobił jeszcze tak, że ostatecznie to Vanczak wpakował ją do bramki.
