Justyna Kowalczyk rozpoczęła mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Val di Fiemme, od zajęcia 6. miejsca w sprincie techniką klasyczną. Złoty medal zdobyła Marit Bjoergen, a kolejne miejsca należały do Idy Ingemarsdotter oraz Maiken Caspersen Fally.
Eliminacje dla Polki okazały się tylko formalnością - wywalczyła w nich drugi czas i bez większego wysiłku awansowała dalej. W ćwierćfinale nasza "Królowa Nart" także pokazała dobrą dyspozycję, zaczynając biec spokojnie na trzeciej pozycji, a gdy na podbiegu objęła prowadzenie nie oddała go do końca.
W półfinale liderka Pucharu Świata rywalizowała z Nilsson, Ingemarsdotter, Prochazkowa, Fessel i Kerttu Niskanen. Wszystkie zawodniczki bardzo ambitnie starały się walczyć o jak najlepszą pozycję. Tuż przed metą w grze pozostały trzy biegaczki, a najlepszą z nich okazał się Kowalczyk, która jako pierwsza przekroczyła linię mety. Polka cały czas notowała lepsze czasy od Bjoergen.
Finał okazał się niezwykle pechowy dla naszej zawodniczki, bowiem zaliczyła na początku biegu upadek, a na tak krótkim odcinku nie zdołała już odrobić straty. Medal był na wyciągnięcie ręki - bez względu na to jakiego byłby koloru.
