Piłkarze Liverpoolu pokonali aż 6:1 Brighton w meczu 1/8 finału Pucharu Anglii. Goście co ciekawe zdobyli w tym mecz aż cztery bramki, tyle tylko, że trzy z nich wpakowali do własnej siatki. The Reds wyszli na prowadzenie już w 5. minucie po strzale Martina Skrtela. Rywale z zaplecza Premier League dość niespodziewanie zdołali doprowadzić do wyrównania, jednak ostatecznie pierwszą połowę kończyli przegrywając 2:1, bowiem pierwszego samobója w meczu zaliczył Bridcutt.
Zawodnik ten nie miał najlepszego dnia. W drugiej połowie również strzelił bramkę dla... Liverpoolu. Do najszczęśliwszych nie należał również Dunk, który choć w głowie podśmiewał się z kolegi, to sam uczynił to samo co on. Poza dwoma zawodnikami Brightonu, do bramki trafiali także Carroll i Suarez - tyle tylko, że oni już do odpowiedniej.
- To dobre zwycięstwo, jednak zmierzyliśmy się z trudniejszym zadaniem, niż sugeruje to tablica wyników. Brighton zagrało przeciwko nam bardzo dobrze na AMEX Stadium w Carling Cup oraz dzisiaj przez pół godziny, lub może 40 minut prezentowali się korzystnie. Zasłużyliśmy na zwycięstwo i awans do kolejnej rundy, ale czy wynik jest prawdziwym odzwierciedleniem tego, jak przebiegało spotkanie, pozostawiam innym do dyskusji - powiedział Kenny Dalglish.
