Koszykarze Dallas Mavericks wygrali z Miami Heat 105:95 (32:27, 21:24, 28:21, 24:23) szóste spotkanie finału NBA. Tym samym ekipa z Teksasu triumfowała w całej serii 4:2, zdobywając pierwsze w historii klubu mistrzostwo najlepszej ligi świata. Był to rewanż za 2006 rok, kiedy Żar wygrał finał 4:2.
Wczorajsze zwycięstwo Mavericks było możliwe mimo nienajlepszego dnia Dirka Nowitzkiego. Niemiec w pierwszej połowie przestrzelił 11 z 12 rzutów gry, ale Dallas i tak wygrywali 53:21, głównie za sprawą kapitalnego Jasona Terry'ego. Rezerwowy Teksańczyków uzyskał w sumie 27 oczek, w tym 19 w pierwszej połowie, a także trzy zbiórki i dwie asysty - On był nieprawdopodobny tego wieczoru – przyznał Nowitzki (21 punktów, 11 zbiórek, asysta).
W drugiej połowie zespół z Florydy również nie był w stanie narzucić rywalom swojego stylu gry. Żaden z liderów nie kwapił się do podjęcia odpowiedzialności i poprowadzenia drużyny do wygranej. Mowa tu przede wszystkim o LeBronie Jamesie, który po raz drugi zagrał w finale i po raz drugi musiał oglądać triumfujących przeciwników. - Niepowodzenie było w 2007 roku kiedy grając w Cleveland przegraliśmy ze Spurs. Teraz przeżywam kolejne niepowodzenie – powiedział James, zdobywca 21 punktów, czterech zbiórek i sześciu asyst.
Statuetka MVP powędrowała w ręce Nowitzkiego. Niemiecki koszykarz notował w play-off średnio 28,1 punktu. - Wciąż nie mogę w to uwierzyć – przyznał lider Mavs. - Poczucie, że jesteśmy najlepszą drużyną na świecie, jest po prostu nie do opisania – dodał.
Wynik niedzielnego spotkania NBA:
