Piłkarze Arsenalu Londyn pokonali 3:2 Aston Villę w meczu IV rundy Pucharu Anglii. Przebieg spotkania był niezwykły – zwłaszcza dla kibiców gospodarzy. Broniący w tym dniu bramki Kanonierów Łukasz Fabiański, musiał dwukrotnie w pierwszej połowie wyjmować piłkę z siatki. W 33. minucie pokonał go Richard Dunne, a tuż przed przerwą Darren Bent. Obie bramki nie obciążają zbytnio konta Polaka, choć mógł spisać się znacznie lepiej – zwłaszcza przy drugiej bramce.
W drugiej połowie gracze Arsene'a Wengera prezentowali się już znacznie lepiej i pomału zabierali się za odrabianie strat. Dziesięć minut po wznowieniu gry Robin van Persie strzelił bramkę kontaktową z rzutu karnego. Trzy minuty później indywidualną akcją wykazał się Theo Walcott, doprowadzając do wyrównania. Niespełna pięć minut później Arsenal wyszedł na prowadzenie, a swoją drugą bramkę w tym meczu strzelił Van Persie, ponownie trafiając z jedenastu metrów.
- Po fatalnej pierwszej połowie, gdy przegrywaliśmy już 0:2, mieliśmy dwa wyjścia: albo spuszczasz głowę, albo pokazujesz siłę i umiejętności, które potwierdzają, że zasługujesz na grę w tym zespole. Jestem dumny z piłkarzy, bo wyszli na boisko i pokazali, że się nie poddadzą. Zawodnicy w przerwie nie byli załamani, nastawili się pozytywnie i pokazali to w drugiej części meczu. Najważniejszym zadaniem było wywrzeć presję na rywalu i zamknąć go na własnej połowie - powiedział Wenger.
